Zamszowa mała czarna.
Witajcie. Po wakacjach pozostało wspomnienie, niezliczona ilość fotografii i nostalgia...
Jesień za pasem, a moje balkonowce kwitną w najlepsze. Duma mnie rozpiera, gdy spoglądam na czerwoną dipladenię, którą udało mi się przechować z zeszłorocznego sezonu.
Nie było to łatwe, bo mieszkam w bloku. Wiosną nie wyglądała najlepiej, ale teraz jest na co popatrzeć.
Ale dzisiaj nie o tym. Jakiś czas temu dostałam kawałek czarnego zamszu. Długo leżał zapomniany. Nie miałam pomysłu co do jego wykorzystania, więc powstała torebka. Taka mała czarna, trochę elegancka, trochę romantyczna, no i do dżinsów też pasuje.
Niebanalną jej ozdobą jest filcowany na mokro kwiat w kolorze lila z odcieniami żółtego.
W środku podszewka z małą kieszonką na drobiazgi. Zapięcie na magnes. Pasek regulowany.
Mam nadzieję, że będzie się podobać. Pozdrawiam wszystkich cieplutko i życzę samych fajnych dni, ogrzanych promieniami słońca i poprzeplatanych nitkami babiego lata.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz